Kocierz - Leskowiec - Krzeszów
Sobota, 13 października 2012 | dodano:13.10.2012Kategoria >50
Rano zimno, pochmurno i po nocnym deszczu, ale nie padało, więc zaryzykowałem większą, terenową wyrypę.
Padło na Leskowiec, ale szlakami, którymi jeszcze nie jechałem. Na początek Kocierz wariantem terenowym. W Targanicach odbijam na Wielką Puszczę i zaliczam pierwszy konkretny podjazd. Nie wiedziałem, że na tej przełęczy jest aż taka ścianeczka :)
Dojeżdżam do zjazdu na szlak zielony, którym też jeszcze nie jechałem, ale zjeżdżam w dół w kierunku szlaku opisanego przez Genetyka w spisie podjazdów Beskidu Małego. Droga do zwózki drewna wygląda jak niezła autostrada, jeśli się porówna z innymi szlakami w okolicy. Normalnie do wzięcia na raz bez zsiadania, ale dziś było cholernie mokro i opony ślizgały się w błocie i kamieniach. Po drodze słyszę znajomy ryk i profilaktycznie spadam ze ścieżki. Zawsze wieję przed quadami i motorami, a po ostatnim przypadku rozjechania kolesia quadem w tej okolicy wieję nieco szybciej :)
Droga doprowadza mnie do czerwonego szlaku, który wyglądał dziś miejscami tak:

Dalej nie było lepiej i na czerwonym za Kocierzem też sporo konkretnych rozlewisk, ale w większości do objechania bokiem. Widać, że jesień w pełni :)



Im bliżej Leskowca tym więcej słońca, ale nadal zimno, więc w schronisku ratuję się herbatą z cytryną i obserwuję mega kłótnie robotników remontujących budynek obok schroniska. Zanosiło się na małe MMA w plenerze, ale szef ich rozdzielił :)
Na zjazd wybieram dalszy ciąg czerwonego szlaku, który ma mnie zaprowadzić do Krzeszowa. Nie zjeżdżałem jeszcze tędy nigdy i byłem ciekawy jak to wygląda pod kątem podjeżdżania. Wygląda nie najgorzej i oprócz paru stromych fragmentów usianych mega kamulcami, jest to spokojnie do podjechania. Trzeba będzie kiedyś spróbować, chociaż kumpel ostatnio podjeżdżał jakimś wariantem łączącym nieoznakowane, leśne drogi z szlakiem niebieskim. Jedzie się to od Jaszczurowej i podobno też jest całkiem przyjemne.
Na koniec zjazdu jeden widoczek na góry, a drugi na szlak, który zamienia się tam w strumyk. Opony umyte jak na myjni :)


Kusiło mnie jeszcze, żeby spróbować przejechać pasmo Żurawicy, ale to zostawię sobie na inny raz.
Wypad bardzo udany. Trochę tylko zawiodły mnie opony (Kenda Karma) które średnio sobie radzą w mokrym. Ślizgają na kamulcach i łatwo je zapchać błotem, a czyszczą się opornie. Mimo tego, że zimno i czuć już pełnię jesieni, to sama jazda i widoki wynagradzają wszystkie przeciwności. Obadany terenowy podjazd na Kocierz i nowy wariant zjazdu z Leskowca. Oby pogoda pozwoliła, jak rok temu, na takie większe wypady jeszcze tej jesieni :)
Padło na Leskowiec, ale szlakami, którymi jeszcze nie jechałem. Na początek Kocierz wariantem terenowym. W Targanicach odbijam na Wielką Puszczę i zaliczam pierwszy konkretny podjazd. Nie wiedziałem, że na tej przełęczy jest aż taka ścianeczka :)
Dojeżdżam do zjazdu na szlak zielony, którym też jeszcze nie jechałem, ale zjeżdżam w dół w kierunku szlaku opisanego przez Genetyka w spisie podjazdów Beskidu Małego. Droga do zwózki drewna wygląda jak niezła autostrada, jeśli się porówna z innymi szlakami w okolicy. Normalnie do wzięcia na raz bez zsiadania, ale dziś było cholernie mokro i opony ślizgały się w błocie i kamieniach. Po drodze słyszę znajomy ryk i profilaktycznie spadam ze ścieżki. Zawsze wieję przed quadami i motorami, a po ostatnim przypadku rozjechania kolesia quadem w tej okolicy wieję nieco szybciej :)
Droga doprowadza mnie do czerwonego szlaku, który wyglądał dziś miejscami tak:

Błotko na czerwonym szlaku© batou
Dalej nie było lepiej i na czerwonym za Kocierzem też sporo konkretnych rozlewisk, ale w większości do objechania bokiem. Widać, że jesień w pełni :)

W kierunku Leskowca© batou

Jesień w pełni© batou

Jesienny Beskid Mały© batou
Im bliżej Leskowca tym więcej słońca, ale nadal zimno, więc w schronisku ratuję się herbatą z cytryną i obserwuję mega kłótnie robotników remontujących budynek obok schroniska. Zanosiło się na małe MMA w plenerze, ale szef ich rozdzielił :)
Na zjazd wybieram dalszy ciąg czerwonego szlaku, który ma mnie zaprowadzić do Krzeszowa. Nie zjeżdżałem jeszcze tędy nigdy i byłem ciekawy jak to wygląda pod kątem podjeżdżania. Wygląda nie najgorzej i oprócz paru stromych fragmentów usianych mega kamulcami, jest to spokojnie do podjechania. Trzeba będzie kiedyś spróbować, chociaż kumpel ostatnio podjeżdżał jakimś wariantem łączącym nieoznakowane, leśne drogi z szlakiem niebieskim. Jedzie się to od Jaszczurowej i podobno też jest całkiem przyjemne.
Na koniec zjazdu jeden widoczek na góry, a drugi na szlak, który zamienia się tam w strumyk. Opony umyte jak na myjni :)

Okolice Krzeszowa, czerwony szlak© batou

Strumień na czerwonym szlaku© batou
Kusiło mnie jeszcze, żeby spróbować przejechać pasmo Żurawicy, ale to zostawię sobie na inny raz.
Wypad bardzo udany. Trochę tylko zawiodły mnie opony (Kenda Karma) które średnio sobie radzą w mokrym. Ślizgają na kamulcach i łatwo je zapchać błotem, a czyszczą się opornie. Mimo tego, że zimno i czuć już pełnię jesieni, to sama jazda i widoki wynagradzają wszystkie przeciwności. Obadany terenowy podjazd na Kocierz i nowy wariant zjazdu z Leskowca. Oby pogoda pozwoliła, jak rok temu, na takie większe wypady jeszcze tej jesieni :)
Dane wycieczki:
Km: | 72.24 | Km teren: | 22.00 | Czas: | 05:06 | km/h: | 14.16 |
Pr. maks.: | 53.22 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 1870m | Rower: | batmobil |
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!